- Inauguracja roku szkolnego 2009/2010
- IX Marsz Żywej Pamięci Polskiego Sybiru
- Spotkanie modzieży w Serpelicach
- 70.rocznica agresji sowieckiej na Polskę
- Ocalić od zapomnienia…
- Dzień Edukacji Narodowej
- Ślubowanie gimnazjalistów
- Ślubowanie uczniów klas pierwszych sp
- 91 Rocznica Odzyskania Niepodległości przez Polskę
- Cecyliada 2009
- Katyń 1940r.
- Wyprawa - nie tylko w przeszłość
- Drohiczyn - miasto na drodze?
- Spotkanie opłatkowe
- Spotkanie z mieszkańcami Domu Starców w Nurcu
- Podsumowanie akcji
- WIELKA LOTERIA NA RZECZ ZAKUPU LEKTUR SZKOLNYCH
- W zimowej scenerii
- Szlakiem powstania styczniowego… na saneczkach
- Choinka noworoczna maluchów
- Origami
- Integracyjna wycieczka gimnazjalistów do Białegostoku
- Sybiracy
- Konkurs Palmy Wielkanocnej
- Dzień Ziemi
- Dzień Patrona
- Wyprawa do Dubicz Cerkiewnych
- Wycieczka na Św. Górę Grabarkę
W zimowej scenerii
W zimowej scenerii
Kulig na przełomie semestrów to taka niepisana tradycja, którą z różnych powodów staram się kultywować. Podam, moim zdaniem, najważniejsze z nich. Styczeń to czas śródrocznych plonów; pięć miesięcy wytężonej pracy – chcę wierzyć, że dla większości ludzi związanych ze szkołą – dobiega końca. Egzaminy próbne też wyczerpują. Wszyscy są zmęczeni i marzą o odpoczynku, a jeśli odreagowywać to tylko czynnie, szumnie i dumnie. No i wreszcie powód niebagatelny.
Po raz pierwszy od kilku ładnych lat trafiła nam się normalna polska zima. Taka, której młodzi nie znają, a starsi wydają się nie pamiętać. Taka z mrozem, który pięknie skrzypi pod butami i kłuje w płucach. Taka ze śniegiem potrafiącym sparaliżować komunikację w dużych miastach, a „kraj poza miastem” dosłownie odciąć od świata. Parafrazując powiedzenia znanego bohatera znanej i dobrej polskiej komedii, mogę stwierdzić, że po 1. jestem „tutejszy”, a po 2. „był czas przywyknąć”. Niewiele więc rzeczy mnie dziwi czy zaskakuje, ale nie co dzień zdarza mi się godzinna podróż ciągnikiem z łańcuchami na kołach, aby dotrzeć do pracy.
To miała być wspólna impreza wszystkich klas trzecich. Klasa IIIb opadła w przedbiegach; z przy-czyn dobrze jej wiado-mych. Zostały jeszcze dwie, czyli 36 osób – nie licząc wychowawców (też ludzie). Jeśli nawet odjąć tradycyjnych malkontent-tów i niezdecydowanych, też powinno sporo zostać. Poza tym pacta sund servanda, czyli ustalamy, organizujemy, bierzemy udział. To jasne. Dla mnie – zawsze. Wyszło nieco inaczej.
Poranek 22 stycznia wstał mocno rześki. Było słonecznie i nawet cicho, ale było też 12 kresek poniżej zera. Byli też ci, którzy nie zawiedli – szesnaścioro uczniów (7 z IIIa i 9 z IIIc), dwóch wychowawców, pani pedagog oraz rodzice z ciągnikami; państwo Nikończukowie i pan Ciołek.
Po raz kolejny postawiliśmy na jakość, pomijając milczeniem ilość, i po raz kolejny nie zawiedliśmy się. (zdj. Coś ciepłego; osuszyć ubranie i ciepłe śniadanie – kiełbaski z ogniska)
Impreza była przednia i wyśmienita. (zdj. Przeciąganie liny; klasa III a contra III c)
(zdj. … ustoi czy nie ustoi – oto jest pytanie)
Pozostały wspomnienia, gdzieniegdzie jakieś siniaki i arcyciekawe zdjęcia. Muszę koniecznie je zobaczyć; podobno nie wszystkie nadają się do upublicznienia.
Z pewnością nie zapomnę chwil, kiedy zasypany (przez uczniów, rzecz jasna) grubą warstwą śniegu – czapka, oczywiście, gdzieś od razu spadła – czułem, jak śnieg dosłownie pali mnie w łysinę, a jednocześnie słyszałem, że nie mogę się wygrzebywać bo… zdjęcie nie zostało zrobione.
Odbył się też turniej zgadnij kim jestem, na który zapraszamy. A więc patrz i zgadnij kim jestem …
(odp. Patrz poniżej)
Pan Janek?!
Bawimy się dalej, więc
Zgadnij kim jestem?...
Odp.
Pan Marek
Największe obawy były czy bawimy się dalej, ale po małej sugestii – nie powiem czyjej J- bawimy się dalej i
Zgadnij kim jestem?
To naprawdę Pani Pedagog!!! (na obu zdjęciach) Co jeszcze można powiedzieć, aby się nie powtarzać.
Zatrzymaliśmy się na popas – tradycyjnie – u niezwykle życzliwego i gościnnego pana Bolka. Cała trójka wychowaw-ców musiała swoje w śniegu i od śniegu wycierpieć. Ja i pan Marek Chrom jesteśmy już „wszystkiego zwyczajni”. Z grubsza wiemy, czego się po naszych pod-opiecznych spodziewać. Raczej ze stoickim spokojem przyjmujemy ich, czasem mniej lub bardziej nieobliczalne przejawy „wdzięczności”, ale pani pedagog… Pani pedagog zyskała niewątpliwie uznanie w oczach uczniów, kiedy mężnie zniosła przeznaczoną jej porcję śnieżnych ekscesów. Całkiem przytomnie pogodziła się z nieuniknionym, wcześniej przezornie zabezpieczając aparat fotograficzny.
Wróciliśmy cali zdrowi i na sankach a nie na przyczepce
Resztę, drogi czytelniku, zobaczysz na zdjęciach, ewentualnie wyobrazisz. Ci, którzy z różnych powodów byli nieobecni, niech żałują; zwłaszcza, że taka impreza w tym gronie raczej już się nie powtórzy.
Jan Rzepniewski