• Drohiczyn - miasto na drodze?

        • Drohiczyn – miasto na drodze?

          Minęły dwa tygodnie – już czas na kolejną wyprawę. Obyśmy się za bardzo nie rozwłóczyli i nie przywykli do wygód. Ale spróbujmy poważnie.

          W zasadzie wiele dobrych rzeczy się powtórzyło. Elegancki i duży autokar (może kierowca jakby mniej serdeczny), ładna słoneczna pogoda – bez wiatru i chłodu, załoga też w komplecie. W tym miejscu wyjaśniam, że „wtrąciła się” grypa i trzeba było znaleźć czworo zmienników – ci przeżyli wspaniałą przygodę i bardzo się cieszyli. Wyjechaliśmy w sobotę 28 listopada AD 2009 o 805. Podróż krótka, wygodna i podobna do poprzedniej, tylko rozmowa z kierowcą szła nieco oporniej, chociaż się starałem.

          Przyznaję też, że przed wyjazdem pewne miałem wątpliwości. Bo cóż robić w Drohiczynie przez cały Boży dzień? Trzy kościoły, cerkiew, Góra Zamkowa i… co dalej? Co odpowiadać na nieśmiertelne: „Panie Janie, gdzie teraz...?”? Okazało się, że w istocie nie było czego się bać. Standardowe pytanie, oczywiście, padało, ale nikomu nie wyrządziło szkody. Owszem, wywoływało u wszystkich serdeczny śmiech. A Drohiczyn? Mały, senny z przepięknymi widokami i takąż architekturą – zauroczył i… zmęczył. Nie trwoniliśmy bowiem czasu, a i tak ściemniło się, zanim zrealizowaliśmy ostatni punkt programu. Zresztą, poczytajcie, popatrzcie na zdjęcia i ..oceńcie sami.

                  

          ·        Schron bojowy z „linii Mołotowa” zwiedzamy przed dotarciem na miejsce. Jak prze-widywaliśmy: brudny, mały, smutny i paskudnie rozbity nieodparcie zmusza do refleksji nad losem jego załogi. Nieopodal – ok. 300 m dalej – jego dwóch potężniejszych sąsiadów, ale o nich później.

          ·                          Kościół pofranciszkański z 1715 roku pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP wchodzący w skład pięknego barokowego zespołu klasztoru franciszkanów. Obok wysoka wieża dzwonnicy, a w środku świątyni wspaniały barokowy wystrój. W zabudowaniach klasztoru po powstaniu listopadowym i kasacie zakonu od 1832 roku mieściły się rosyjskie koszary wojskowe, a od 1889 roku do niedawna funkcjonowało Liceum im. Józefa Kraszewskiego; obecnie mieszkają tam księża emeryci, a na dole jest muzeum diecezjalne.

           



          (celowo zachowana  i zakonserwowana „pamiątka” po II wojnie światowej.)

           


           

          ·        Pan Marek, korzystając ze swoich kontaktów, umówił nas z siostrą Bogumiłą ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Loretańskiej. Punktualnie o 930 rozpoczynamy zwiedzanie. Muzeum młode i stosunkowo niewielkie, ale, dzięki staraniom sióstr, pięknie urządzone i utrzymane. Oglądając niektóre eksponaty, trudno nam uwierzyć, że Drohiczyn to tylko maleńkie prowincjonalne miasteczko, które przeszło tak wiele w czasie ostatniej wojny. Są tu: inkunabuł z 1498 roku (taką nazwę noszą starodruki wydane w pierwszym półwieczu od wynalazku Gutenberga – zdj. poniżej), mszał z I poł. XVI wieku, nieco młodszy psałterz, królewskie nadania, akty założycielskie wspólnot modlitewnych, stare kroniki parafialne i wiele innych zabytków piśmiennictwa. A z każdym wiąże się niezwykła historia, za każdym stoją ludzkie losy, często dramatyczne. Są pamiątki z dalekiej i mroźnej Syberii, np. ornaty z ręcznika, czy kielichy „z duszą” (moi młodzi historycy chętnie wyjaśnią, co to znaczy). (zdj. patrz album fotograficzny)

          (– każdy słyszał o żelazku „z duszą”, ale kielich?)  pamiątek po drohiczyńskiej synagodze)

          Widzimy portrety (również charakterystyczne dla Polski – trumienne z baroku) oraz przepiękne i przebogate monstrancje. Można tu obejrzeć jeszcze wiele innych wspaniałych rzeczy. Siostra Bogumiła – kompetentna, miła i życzliwa – długo, cierpliwie i z nieukrywanym sentymentem opowiada o każdym przedmiocie. Czasem tylko delikatnie sugeruje, że nie wszyscy są wystarczająco cicho. Na koniec – z uwagi na to, iż niektóre dziewczęta z naszej grupy jakoby zdradzają zainteresowanie życiem klasztornym – przybliża nam regułę zakonną Sióstr Loretanek, drogę od postulatu do ślubów wieczystych oraz codzienny trud tego zgromadzenia.
          Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie przy fotelu papieskim z czerwca 1999 roku, rzut oka na miniaturę dzwonu milenijnego,  i dziękujemy za miłą gościnę.

           

          ·        Cerkiew Mikołaja Cudotwórcy  przy wschodniej części rynku została wzniesiona w końcu XVIII wieku. Była wtedy cerkwią klasztorną unickiego monasteru bazylianów, po którym dziś nie ma śladu, podobnie jak po budynkach klasztornych rozebranych w XIX wieku. Fasada barokowa i bogate wyposażenie, ale... proboszcz niezbyt miły. Podobno bardzo się spieszy, więc pozwala nam jedynie chwilę pooglądać. Szkoda. To nie jest dobry sposób na promowanie niewątpliwie cennego zabytku.

          Schodząc w dół ku przystani, zatrzymu-jemy się chwilę przy kamieniu upamiętniającym 750. rocznicę koronacji Daniela Romanowicza (zwanego Halickim) na jedynego w dziejach Rusi króla. Wydarzenie miało miejsce 6 sierpnia 1254 roku. Oznacza to ni mniej ni więcej, że Drohiczyn należy do jednego z czterech polskich miast koronacyjnych – zaraz po Gnieźnie.

                                   

          ·  Przystań, jak nazwa wskazuje, to mini-port rzeczny. Droga do niej utwardzona, ale stroma; tu – podobnie jak w Mielniku – wszędzie z góry lub pod górę, tylko jakby częściej i większe kąty nachylenia. Spora plaża, rozległe, najwy-raźniej zalewowe, łąki, płaskie brzegi i solidnie przycumowana nie-wielka motorówka. Oczywiście, nie omiesz-kamy na nią wejść i – za sprawą naszych chłopaków – poczuć namiastkę bocznego kołysania. Nieco dalej dziwna konstrukcja. Niektórzy upierają się, że to skocznia narciarska (!). Takie niewiarygodne pomysły, a chodzi po prostu o pomost na zimę wyciągnięty na brzeg
                            

          ·        U podnóża Góry Zamkowej niewielki schron bojowy ze znanej linii Mołotowa. Zgodnie z informatorem turystycznym, zadbany i, co najważniejsze, czysty. Razem z uczniami przechodzę jego pomieszczenia. W trakcie przeprawy nieco żałuję pochopnej decyzji, gdyż ostatnią przegrodę trzeba pokonywać w niewygodnej pozycji „na kucaka”. Bardzo przydaje się też silna pomocna dłoń Marcina Lipińskiego.

          ·        Góra Zamkowa, majestatycznie wznosząca się o kilkadziesiąt metrów nad lustro wody i okoliczne łąki, upamiętnia gród, który istniał już w XI wieku, a założył go książę kijowski Jarosław Mądry – zięć Bolesława Chrobrego.

           Miejsce to jest również niemym świadkiem krwa-wych sporów między książę-tami mazowieckimi, ruskimi, litewskimi, Jaćwingami, Tatarami i Krzyżakami. Nie bez kozery do dziś w odniesieniu do południowego brzegu Bugu funkcjonuje określenie: „ruska strona”. Ścieżka na szczyt opasuje wzniesienie z dwóch stron.

          Jest stosunkowo wygodna, chociaż miejscami wąska i tuż nad urwiskiem. Ostatnie kilkadziesiąt metrów do szczytu strome i śliskie. Dobrze, że mamy piękną pogodę.

          Cudne widoki na zakola leniwie płynącej rzeki i odległe lasy ginące w sinej mgle – to nagroda za trudy wspinaczki.
          Zdjęcie przy obelisku upamiętniającym 10.rocznicę odzyskania niepodległości w 1918 r.  i schodzimy.
          Niektórzy byli już głodni, ale czy już czas na obiad.
          Elegancki pensjonat „Irena” bardzo łatwo odnaleźć; jak zresztą wszystko w Drohiczynie. Jego właścicielka czeka na nas ze smacznym obiadem. Schabowy z ziemniakami to chyba też tradycja.

                  Humory nam dopisują; apetyty też

          Wprawdzie nie jemy salami (znaczy co innego, niż myślisz, drogi Czytelniku), ale i tak niektórzy – a może niektóre – w desperacji dojadają pieprzem. Czy im smakuje? Wystarczy popatrzeć na zdjęcia, które podobno nie kłamią. Właścicielka jest niewątpliwie pod wrażeniem. Pewnie dlatego „dzieciaki” otrzymują po smacznym ciastku, które – mimo wcześniejszych wybrzydzań – bardzo przydają się w drodze powrotnej. W lokalu czujemy się jak VIP-y. Wszystko dla nas i wokół nas. W końcu odpoczywamy, delektując się życiem i użyciem. Gotowi byliśmy siedzieć tam dłużej, ale robiło się późno. Zapłaciliśmy więc, nie płacąc – przywilej uczestników projektu. Na parterze toaleta i hasło jednej z uczestniczek, które z pewnością zostanie z nami: „A teraz idę umyć ręce po obiedzie”. Swoją drogą ciekawa ta toaleta; gaśnie światło w trakcie korzystania z niej. Dziwne zjawisko, a może nie tak bardzo, biorąc pod uwagę podejrzane uśmiechy niektórych uczniów. Mamy przecież w grupie co najmniej kilkoro nieobliczalnych.

                               

                                        ( zdj. Widok katedry z góry zamkowej)      
                                                                              

          Katedra drohiczyńska  p.w. św. Trójcy – barokowa, orientowana, z przełomu XVII i XVIII wieku – stoi w miejscu pierwotnego kościoła ufundowanego w 1392 roku przez Władysława Jagiełłę. Kościół zniszczony w I wojnie światowej; okrutnie zdewastowane wnętrze w latach 1939-1940. Od 1991 roku siedziba biskupa. 
          Majestatyczna budowla na wysokiej skarpie Bugu robi na nas wrażenie. Podobnie reagujemy na marmurowe wyposażenie wnętrza. Szkoda, że nie zastajemy proboszcza. Muszą wystarczyć wiadomości z opracowań i moja oraz pana Marka wiedza.        
                                            
                                                      
            (   zdj. Siedziba biskupa)

          Schodzimy w dół, a tam nowe budynki Wyższego Seminarium Duchownego. Czysta, lekka, przestronna i nowoczesna kubatura. Duży zadbany dziedziniec i ciepłe jednolite elewacje dobrze się ze sobą komponują. Widać rękę gospodarza i efekty mądrego korzystania z unijnych funduszy.





          ·      Kościół benedyktynek p.w. Wszystkich Świętych to piękna rokokowa fasada i skromne wyposażenie. Wysoki budynek usytu-owany dużo wyżej niż poziom ulicy wydaje się niemal ogromny.

          W środku cisza i spokój; idealne warunki do wejrzenia w głąb swojej duszy i rozmowy ze Stwórcą. Kościół jednonawowy i przestronny. W miejscu ołtarza głównego jedynie stylizowany napis na ścianie: „Do końca ich umiłował”. Puste i smutne wnęki zamiast ołtarzy bocznych. To i tak bardzo dużo, jeśli weźmiemy pod uwagę „starania” okupantów okresu II wojny. W latach 1939-1941 Rosjanie zrobili tu... ubikację dla żołnierzy; Niemcy zaś – strzelnicę.

               

                           

          ·        Kopiec Papieski to ostatni punkt zwiedzania miasteczka. Ambitnie i dzielnie idziemy pieszo, chociaż to spory kawałek, a nogi jakby już nie tak chętne do współpracy. Na domiar złego skrót prowadzi przez nieco podmokłą łąkę. Mimo to nikt nie narzeka. Sztucznie usypane ok. 15-metrowej wysokości wzniesienie upamiętnia wizytę Jana Pawła II z 10 VI 1999 roku. Na szczycie metalowy krzyż – replika tego, który był świadkiem niezapomnianej uroczystości. Brakuje tylko rozpiętej – i spinającej jednocześnie – postaci Chrystusa. Na szczycie powtórka z topografii Drohiczyna i przeczesywanie horyzontu w poszukiwaniu znanych już miejsc – wszak plusy z historii zawsze się przydadzą.  

          Ciekawe refleksje i wspomnienia pana Marka, który (jako służba porządkowa) widział Jana Pawła II na wyciągnięcie ręki. Pamiątkowe zdjęcia – niektórzy(-re) niedorzecznie i niezmiennie marudzą coś o swojej niefotogeniczności, na co nikt nie zwraca uwagi i trzeba wracać do autokaru.

          Jaka ulga, kiedy czujemy pod nogami twardą solidna podłogę, a pod... miękkie siedzenie. Jeszcze tylko sprawiedliwy podział pieczywa; na szczęście zdążyliśmy, zanim łasuchy nas ubiegły (-li). Zaczynamy odwrót.

          ·        Kończymy ponowną wizytą przy bunkrach. Tym razem idziemy kilkaset metrów w pole.

          Zapada zmrok, więc ograniczamy eksplorację do minimum, zwłaszcza, że niektórzy nasi historycy rzeczywiście są nieobliczalni.

          Tym bardziej cieszymy się, że wszyscy cali i zdrowi dojechaliśmy do swoich domów.

          Podróże niewątpliwie kształcą, toteż następna eskapada już.... w kwietniu. Teraz przed nami Boże Narodzenie. Święty Mikołaj już zaczyna nas odwiedzać. Wszyscy, jak jeden mąż, otrzymaliśmy plecaki. Z logo projektu, w twarzowym kolorze orange – przydadzą się bez wątpienia.
                               Opracowanie tekstu (jak zawsze trafnnie i rzeczowo) Jan Rzepniewski               

                                                                 Zdjęcia: Marek Chrom

           

           

    • Kontakty

      • Szkoła Podstawowa im. Jana Pawła II w Boćkach
      • / fax:(85)731-31-68 sekretariat czynny w godz. 8.00- 16.00 tel. (85)731-31-68 księgowość czynna w godz. 8.00- 16.00 tel.(85)731-31-67
      • Szkoła Podstawowa im. Jana Pawła II w Boćkach ul. Dubieńska 4 17-111 Boćki Poland
  • Galeria zdjęć

      brak danych